Bycie świętym. To cel każdego chrześcijanina. Dążymy do tego, aby być świętym, aby dostać się do nieba, aby po śmierci móc oglądać Boga i cieszyć się Jego obecnością. Bardzo staramy się być dobrzy. Składamy obietnice i postanawiamy sobie, że się za siebie weźmiemy. Czujemy się tacy wzniośli i pewni tego, że tym razem będzie już przecież dobrze, że pokonamy zło w sobie  i faktycznie idziemy z podniesioną głową, gotowi do walki.
Jednak życie jest tylko życiem ze wszystkimi tego konsekwencjami. I gdy jesteśmy w pełni zwarci i gotowi, że my tu pokażemy, jacy jesteśmy dobrzy, jacy mocni w wierze, przychodzi pokusa, przychodzi podstępnie i kąsa gniewem, pychą, zazdrością, w złej myśli, w złym słowie i w złym uczynku. I wtedy stajemy zadziwieni: jak to, to ja się tak zachowałem? Ja to powiedziałem, pomyślałem, zrobiłem? Przecież twierdziłem, iż mam to za sobą, iż ja już tak nie będę…?
Cóż jest w nas takiego, że czyn i słowo poprzedza zastanowienie, że jesteśmy tak podatni na zło, że nasze obietnice są niewiele warte i naprawdę nie dzieje się tak ze złej naszej woli, z premedytacją, lecz z pośpiechu, przyzwyczajenia i braku zastanowienia. Cóż jest w nas takiego, że psujemy to, czego nie chcemy popsuć, ranimy, a przecież nie chcemy zranić? Jak uniknąć upadku?
Panie Boże Miłosierny i Łaskawy, wspomóż nas w trudnych chwilach, zabierz lęk i niepokój, naucz, kiedy mówić i kiedy milczeć, pozwól wiedzieć, jak się zachować, spraw, żeby „tak” było w nas „tak”, a „nie” oznaczało „nie”. Prosimy Cię, abyśmy wszystko opierali na pełnym zaufaniu Tobie. Aby Twoja Święta Obecność była przy nas.
Panie mój… Boże
Ty jesteś…
Przy mnie…
… wiem.
Chcę pamiętać o tym…  
…zawsze.