Idziecie na wino? takie pytanie często zadawałam moim byłym znajomym. Pytanie to dzisiaj dalekie jest ode mnie. Aktualnie mam 18 lat – jestem maturzystką. .Chciałabym opowiedzieć o tym jak moje serce jest radosne i jak do tego doszło. Będę musiała jednak opowiedzieć trochę o mojej nie ciekawej przeszłości…
Dużo piłam, kłamałam, złorzeczyłam,nie szanowałam swojego życia, ciała…

w imię dobrej zabawy i domniemanej wolności. Jednocześnie bardzo cierpiałam,bo z powodu trybu życia jakie prowadziłam często dochodziło do sporów,kłótni,kombinowania.To mnie bardzo męczyło i męczyło innych w moim otoczeniu. Mam na myśli przede wszystkim rodzinę i przyjaciół. W końcu doszło do tego,że praktycznie zostałam sama ze swoją złością,nienawiścią do ludzi,gorzkim sercem… Nie wierzyłam,że ktokolwiek ani cokolwiek może mi pomóc…nie wierzyłam,że jestem godna tej pomocy.. . Życie w zakłamaniu,samotności z domieszka alkoholu sprawiało iż czułam że moje życie nie miało jakiegokolwiek sensu. Te swoją złość wyładowywałam na innych ludziach.. i kiedy myślałam ,że już wszystkie zapasy tej złości spaliłam to ciągle ona wracała. Robiłam okropne rzeczy…
Pewnego dnia kiedy rozmawiałam z mamą przez telefon ,ona zorientowała się ,że nie jest ze mną dobrze, byłam w depresji -i poradziła żebym poszła do kościoła. Wyśmiałam ją bo dawno tam nie chodziłam…nie wierzyłam w Boga. Jednak chcąc nie chcąc przechodziłam obok kościoła i wstąpiłam…Patrzyłam z pogardą na Obraz Maryi i Krzyż… chciałam przekląć ale nie potrafiłam – nastąpiło wielkie bum! zaczęłam płakać ,uklęknęłam ,żałowałam swojego życia i wtedy zaświeciła się lampeczka nadziei -,że może jednak da rade coś zmienić w moim życiu …

Od tamtej pory zaczęły dziać się różne rzeczy.. które zadecydowały, o tym, że mogę teraz pisać te słowa. Zaczęłam spotykać nowych ludzi ,kiedyś poszłam z nimi na imprezę.. zakupiłam alkohol bo inaczej nie potrafiłam się bawić.. to było dosyć straszne, czułam się zniewolona przez to- nie potrafiłam cieszyć się tańcem i muzyką bez procentów – a tu bah! Nowi znajomi bawili się świetnie bez alkoholu .Zapytałam się o co chodzi? -jakim sposobem i dlaczego? Odpowiedzieli mi, że po prostu nie muszą tego robić. Potrafili cieszyć się i bawić bez wspomagaczy! To było niesamowite. Zastanowiłam się -jak oni to robią? Skoro Oni mogą to, czemu nie ja? I zaczęłam się dopytywać o ich radość, o ich siłę do życia, życzliwość – i powiedzieli mi :” to Jezus- to On daje nam siłę -to On jest dla nas podporą życia”. Zdziwienie moje było ogromne -jak ktoś, kto żył 2tysiące lat temu może być podporą dla współczesnego człowieka? Jak On może komuś pomagać? Przecież ja nawet w Niego nie wierzyłam!
Teraz śmiało mogę powiedzieć,że nie tylko On pomaga – On jest moim życiem!
Każdego dnia starałam się dowiedzieć jak najwięcej o Jezusie – o tym jak działa w życiu ludzi! Zaczęłam doświadczać Jego niesamowitej obecności- powoli zaczęłam powierzać mu sprawy w moim życiu, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić i On działał i On był! O Jego obecności świadczyli inni ludzie i mogłam zaobserwować to! Zaufałam mu w końcu tak,że oddałam mu swoje życie -powiedziałam Panie: „Tobie ufam! Wierze,że Ty masz moc działania w moim życiu, Tobie oddaje moje problemy decyzje mojego życia bo Ty lepiej znasz moje serce niż ja – Ty wiesz co mi potrzeba by być szczęśliwym i by inni przy mnie także czuli się dobrze, wyznaje,że jestem grzesznikiem lecz wiem, że z Twoją pomocą mogę pokonać każdy grzech!”
To wyznanie było ogromnym krokiem w moim życiu…teraz Bóg wiedział,że na 100% powierzam mu siebie, że ufam. I zaczął działać z niesamowitą siłą! Pierwszymi krokami było to,że zrezygnowałam z alkoholu (jako gwarancje dobrej zabawy) przez wzgląd na miłość Jezusa – bo to radość, którą On mi dał była tak ogromna,że alkohol stał się czymś całkowicie zbędnym! Radość mojego życia płynie prosto od Niego więc nie potrzebuje procentów! Jego miłość jest na tyle silna,że końcu otworzyłam się na moich rodziców z którymi byłam bardzo skłócona,z którymi nie potrafiłam rozmawiać.On dał mi przykład swoją rodziną z Nazaretu – Szacunek jakim zaczęłam obdarzać powoli moich bliskich zaowocował wzajemną miłością i zrozumieniem, potrafimy rozmawiać … nie stało się to od razu, ale cierpliwość,modlitwa wstawiennicza i wiele prób dały piękny owoc! Oczywiście zdarzają się lekkie spory nawet czasami kłótnie – jest to oczywiste, każdy z nas ma inny charakter, jednak łączy nas miłość Pana -Czcij Ojca swego i matkę swoją! -Powiedział Pan.

Mogłabym podawać wiele przykładów działania Jezusa w moim życiu – najchętniej zabrałabym Was w te miejsca i ten czas… ·Niektórzy mówią mi,że głupotą jest powierzać całe swoje życie Bogu -,że tak być nie może,że On opiekuje się mną cały czas… na zanegowanie tej wypowiedzi mogę podać moją niedawną „przygodę”: Jak mówiłam jestem maturzystką – jakiś czas temu odbywała się pielgrzymka maturzystów do Częstochowy by powierzyć swoje problemy również Maryi .Moja klasa wybierała się oprócz tego na wycieczkę kilku dniową na którą nie było mnie stać. Postanowiłam pojechać z grupą mieszaną na jeden dzień -.Mimo moich starań nie mogłam znaleźć Profesorki, która była za tę grupę odpowiedzialna, kiedy wreszcie ją znalazłam było za późno -miejsca były zajęte. Koleżanka, która miała podobną sytuacje do mnie załamała się troszkę. Wtedy uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam „ nie martw się, jeżeli mamy tam pojechać to tak się stanie.Daj mi parę dni.” Po przyjściu do domu -gorąco modliłam się do Boga -mówiąc: „Panie, jeżeli masz dla nas tam jakieś słowo -jeżeli mamy tam pojechać to wierze,że nam pomożesz -a jeżeli nie to wiem, że masz dla nas inny, lepszy plan”. – Wtedy wpadłam na dziwny pomysł włączyłam komputer- wpisałam w wyszukiwarkę:zakony Częstochowa. Pojawiło mi się wiele stron.Otwierałam i szukałam nie wiem, czego ale szukałam,aż za którąś stroną znalazłam numer telefonu, napisałam SMS o mojej sytuacji i czy mogę się zatrzymać na noc bo akurat tak pociągi jeździły, iż nocleg w mieście był przymusowy. Dostałam odpowiedź twierdząca. Gdy opowiedziałam o tym koleżance ona uznała mnie za kompletną wariatkę – jednak powiedziałam „zaufaj -będzie dobrze”.Drugą wiadomość otrzymałam jak dojeżdżałam z koleżanka pociągiem do Częstochowy -Okazało się,że klasztor był parę kroków od Jasnej Góry. Zostałyśmy ciepło przyjęte przez siostry Honoratki.Dostałyśmy osobny pokój -posiłki, miłe towarzystwo. Uczestniczyłyśmy w życiu klasztoru do czasu przyjazdu naszej klasy. Uroczystości dla maturzystów były niesamowite, ale to inna historia.
….Pod koniec naszego pobytu dowiedziałam się od Siostry ,że numer na jaki pisałam należy do innej Siostry która od jakiegoś czasu mieszka w innym zakonie i właśnie tego dnia przyjechała tam na rekolekcje. Sprawdziły się słowa: z Ewangelii św. Mateusza rozdział6: „Nie troczcie się o życie swoje,co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje czym się przyodziewać będziecie. (…) bo tego wszystkiego poganie szukają: albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.”
Oprócz pieniędzy które wydałyśmy na podróż,a wynosiło to prawie tyle, co pielgrzymka jednodniowa ze szkoła, nie potrzebowałyśmy naprawdę nic.
Bóg działa w tych małych i wielkich sprawach -jeżeli tylko mu na to pozwolisz. Zdałam sobie sprawę,że u początku istnienia człowieka Pan dął nam wolną wole -i to my wybieramy nasze drogi. I niczego nam nie uczyni wbrew naszej woli – ale kiedy odwrócisz się wreszcie do niego twarzą -podasz mu dłoń -bo On zawsze swoją trzyma w Twoim kierunku – powiesz mu „TAK” -to Jezus będzie żywy w Twoim życiu! -będzie działał tak by było dobrze! bo On lepiej Ciebie zna- On jest Twoim Stwórcą i Zbawicielem – któż innym mógłby znać Cię i Twoje serce lepiej?! Ja oddałam mu swoje życie i nie ma we mnie tej złości która była wcześniej, moje serce jest radosne,ślady zgorzknienia znikły!Jezus dał mi zbawienie i pomaga stawać się lepszym człowiekiem -nigdy nie jestem sama,On jest zemną i w Nim jestem silna;) ! Nie jestem święta,dużo mi brakuje do tego, często upadam, potykam się na moje drodze ale wtedy przychodzi do mnie Pan i mówi jak w Ewangelii św. Jana rozdział 8 :” I ja Cię nie potępiam.Idź i odtąd nie grzesz!”
edyta